5 grudnia 2015

Powrót



Po kilku miesiącach nieobecności wracam do pisania i mam zamiar znowu wrzucać tutaj swoje opowiadania. Tym razem, mam nadzieję, nieco częściej :) Myślę, że w najbliższym czasie skupię się na kpopowych pairingach, bo mam parę, myślę, że całkiem fajnych, pomysłów. 

Odświeżyłam trochę szablon. Jako że mistrzem grafiki nie jestem, nie kombinowałam i po poszłam po najmniejszej linii oporu. Tym razem na zdjęciu w "nagłówku" widnieje zespół BTS, co nie znaczy, że mam zamiar skupiać się głównie na nich. Po prostu zdjęcie mi pasowało. Wiecie jak bywa ^^

Dobrze, to chyba tyle wystarczy. I tak pewnie nikomu nie chce się czytać mojej paplaniny. Wkrótce dodam pierwszy one shot/miniaturkę, ale mam zamiar wziąć się też za dłuższą serię. Muszę tylko zdecydować się na konkretnych bohaterów...  
Ok, teraz naprawdę koniec. Do napisania!

2 sierpnia 2015

[One-shot] Kookie, mały szantażysta

Typ: One-shot
Tytuł: Kookie, mały szantażysta
Fanfiction: BTS
Pairing: VHope, YoonMin
Uwagi: 100% fluff...
Była już noc, kiedy BTS wróciło do swojego mieszkania. Wszyscy bardzo zmęczeni, marzyli już tylko o tym, żeby położyć się w łóżkach i pójść spać. Dzisiejszy trening wykończył ich do reszty. Całe szczęście, że zjedli coś na mieście, więc teraz nie był już głodni i mogli pominąć tę czynność, którą prawdopodobnie i tak by sobie w tej chwili odpuścili. 
Suga nie zastanawiając się długo, poszedł do pokoju, który dzielił z Jinem, J-Hopem i Rap Monsterem. Zdjął ubrania, założył piżamę i rzucił się na łóżko. Namjoon zrobił to samo i nie czekając dłużej, ułożył się wygodnie w pościeli i przykrył się kołdrą. Obaj zasnęli, gdy tylko położyli głowę na poduszce.
Dwójka ta miała szczęście, bo byli na tyle przebiegli, że wzięli prysznic jeszcze w wytwórni, zaraz po skończonych ćwiczeniach. Nawet nie spodziewali się jak wiele problemów ich przez to ominie. A może byli tego świadomi i dlatego postąpili właśnie w ten sposób? 
Reszta chłopaków nie pomyślała o tym. Jedzenie zwyciężyło i czym prędzej pobiegli do pobliskiego baru, by jak najszybciej zaspokoić głód. Higienę odstawili na dalsze miejsce, dlatego teraz, kiedy jedynie to dzieliło ich od upragnionego snu, trwała prawdziwa bitwa o łazienkę.
- Hahaha! Idę pierwszy! - krzyknął J-Hope. Pobiegł do łazienki i zamknął za sobą drzwi. Zrobił to tak szybko, że nikt nie zdążył zaprotestować, przez co mógł umyć się od razu i nie czekać na swoją kolej.
- Ej! Ja chciałem być pierwszy! - zawołał po chwili Jimin, który nie zdołał wyprzedzić swojego hyunga i teraz sterczał po drzwiami, czekając na moment, gdy będzie mógł wejść. Zza drzwi dobiegł go głos: - Za późno! - Potem usłyszał już tylko władczy śmiech.
- Nie, to ja jestem po J-Hopie! Jestem starszy i mi się należy! - denerwował się Jin, który również stał teraz pod drzwiami łazienki. Od też chciał jak najszybciej wziąć prysznic po ciężkim dniu. Nie miał teraz żadnych skrupułów i nie opierał się przed wykorzystaniem faktu, że był najstarszy w tej ekipie.
- Ale to ja przyszedłem pierwszy! - protestował Jimin. Był zdesperowany i nie zamierzał ustąpić.
- Żadnego ale! Trochę szacunku dla starszych! - Jin był coraz bardziej rozdrażniony. Nie dość, że strasznie chciało mu się spać, to jeszcze młodszy chłopak zachowywał się tak bezczelnie!
Jimin zobaczył groźny błysk w oczach tamtego i wiedział, że jeszcze chwila i jego hyung wybuchnie. Nie chciał tego, bo bał się, co wtedy nastąpi. Wściekły Jin mógł być niebezpieczny i Jimin nie chciał przekonać się o tym na własnej skórze.
- No dobrze Jin hyung. Ja poczekam – powiedział zrezygnowany.
- Tak lepiej Jiminie – starszy uśmiechnął się do niego i poczochrał jego włosy. Jimin zaczerwienił się lekko i poszedł do pokoju. Postanowił poczekać na swoją kolej na kanapie. Ale wcześniej pragnął napić się trochę wody.

Tymczasem w kuchni Jungkook i Taehyng również postanowili przed snem napić się czegoś. Jungkook wyciągnął z lodówki sok i nalał go do dwóch szklanek. Następnie postawił jedną przez V, który siedział przy stole i dosiadł się do niego, odsuwając sobie wcześniej krzesło, stojące tuż obok jego kolegi.
- Kookie, myślisz, że powinniśmy im powiedzieć? - zapytał Taehyung i zrobił smutną minę. - Nie powinniśmy tego dłużej ukrywać. Już nie mogę tego wytrzymać.
- Nie, nie możemy! - odpowiedział Jungkook i uśmiechnął się do niego szeroko. - Nie przejmuj się tym Tae.
- Ale Kookie – wstał i stanął nad młodszym chłopakiem. Jungkook zachichotał widząc jego smutny wzrok. - Boję się, co zrobią, kiedy się dowiedzą...
Jimin miał właśnie wejść do kuchni, ale gdy już na korytarzu usłyszał ich rozmowę, postanowił tego nie robić. Cofnął się o krok i słuchał.
- Bez obaw – Jungkook złapał jego dłoń, a V zarumienił się lekko – wszystko będzie dobrze. W końcu sami się domyślą.
- Kookie, a jeśli nas za to znienawidzą? - zaniepokoił się Taehyng. - Nie chcę, by J-Hope hyung złościł się na mnie. A jeśli zacznie mnie dręczyć jeszcze bardziej niż teraz?
- To na pewno nie nastąpi. Jest twoim przyjacielem, tylko trochę lubi sobie z ciebie żartować – Jungkook w tamtej chwili zauważył podsłuchującego ich Jimina. Uśmiechnął się złośliwie. - Tae, pamiętaj, że masz mnie i zawsze będę cię wspierał.
W tym momencie Jungkook wstał i mocno objął Taehynga. Potem jak gdyby nigdy nic cmoknął go w policzek. V nie wydawał się tym zaskoczony. Wciąż popijał swój sok, zastanawiając się nad czymś. 
Jungkook puścił chłopaka i skierował się do wyjścia z kuchni.
- Jimin-ah, nie śpisz jeszcze? - zapytał i zachichotał widząc osłupiałego chłopaka. Tamten przez moment nie mógł wymówić nawet słowa, ale w końcu udało mu się coś wykrztusić.
- I-dę się napić wody.
- Och, rozumiem – powiedział Junkook i z szerokim uśmiechem poszedł do pokoju.
Jimin wkroczył do kuchni, wziął butelkę wody i wypił ją jednym tchem.
- Wszystko w porządku? - zapytał V widząc zdenerwowanego chłopaka. On w przeciwieństwie do Kookiego nie zdawał sobie sprawy z tego, że Jimin słyszał ich wcześniejszą rozmowę. Nie wiedział też, że jego młodszy kolega zażartował sobie z ich przyjaciela.
- Tak – odpowiedział po chwili Jimin kładąc pustą butelkę na blacie. - Dobranoc - burknął, nie wdając się w dalszą rozmowę.
Po tych słowach Jimin wyszedł z kuchni i nie biorąc nawet prysznica, położył się spać. Ale tej nocy nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o tym, co usłyszał. Czyżby Jungkook i V byli razem? To nie dawało mu spokoju.

Wstał wcześnie rano i wciąż jedyne o czym mógł myśleć, to podsłuchana rozmowa. I jeszcze Jungkook przytulił V! Coś musi między nimi być. Nie potrafił wyrzucić z głowy tego widoku. Po prostu nie potrafił!
Siedział na kanapie i wpatrywał się w telewizor. Tak naprawdę nawet nie wiedział na co patrzy, a serial, który właśnie wyświetlał się na ekranie, zupełnie go nie interesował.
Nieoczekiwanie do pokoju wszedł Suga. To było bardzo dziwne, bo chłopak zawsze spał najdłużej z nich wszystkich. Często też nie sposób było dobudzić go rano, więc jego pojawienie się, było tym bardziej niespodziewane. 
Yoongi wyglądał na strasznie zaspanego i miał podkrążone oczy. Widać, nie służyło mu tak wczesne wstawanie. 
- Suga hyung, już nie śpisz? - zdziwił się Jimin, przyglądając się mu z zaciekawieniem.
- O, Jimin. Tak wcześniej, a ty już na nogach? - zapytał, przyjaźnie się uśmiechając. - Obudziło mnie chrapanie Namjoona i już nie mogłem zasnąć. A ten idiota nawet nie otworzył oczu jak próbowałem go obudzić – poskarżył się młodszemu. - Ale skoro ty też już nie śpisz, to może mógłbym skorzystać z twojego łóżka?
- Tak, pewnie – odpowiedział i lekko zarumienił się na myśl, że starszy chłopak miałby spać w jego łóżku. Suga nawet tego nie zauważył i już miał iść do pokoju Jimina, ale ten go zatrzymał. - Hyung, zaczekaj!
Suga odwrócił się. Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że już prawie zasypiał na stojąco.
- Co? - zapytał i ziewnął przeciągle. - O co chodzi?
- Mogę z tobą chwilę porozmawiać? - spytał ostrożnie, ale w jego głosie dało się wyczuć zdeterminowanie.
- Koniecznie teraz? - Suga ziewnął ponownie. Strasznie chciało mu się spać i nie miał ochoty na żadne rozmowy o tej porze i zwłaszcza w tym momencie.
- Proszę... – Jimin zrobił słodkie oczka i uśmiechnął się uroczo. Było zbyt wcześnie, by Yoongi mógł się przed tym obronić.
Westchnął i usiadł na kanapie obok młodszego.
- No dobrze, słucham.
Jimin zawahał się, ale nie mógł już dłużej trzymać tego w sobie. Musiał w końcu komuś o tym powiedzieć, bo czuł, że zwariuje. Wiedza o tym, że Kooki i Taehyung byli razem, przytłaczała go.
- Wiesz hyung, wczoraj przez przypadek posłuchałam...
- Nieładnie podsłuchiwać – przerwał mu Suga, uśmiechając się zawadiacko. Jimin znowu zarumienił się, ale kontynuował.
- Jak mówiłem, to było przez przypadek...
- Oczywiście – Yoongi przerwał mu znowu. Czuł wyraźną satysfakcję z zakłopotania w jakie wpędzał Jimina.
- Hyung! - zdenerwował się tamten, na co Suga poczochrał mu włosy, sprawiając, że Jimin zawstydził się jeszcze bardziej i stracił wątek. Suga uwielbiał zawstydzać młodszego, dlatego zapomniał nawet o tym, że chciało mu się spać. Zachichotał. - Dobrze, więc kogoś podsłuchałeś... - próbował naprowadzić tamtego, by mógł dokończyć swoją wypowiedź.
- Tak. Wczoraj wieczorem podsłuchałem rozmowę Jungkooka i Taehyunga. - Jimin nie wiedząc czemu, zatrzymał się na tym. To co pragnął powiedzieć, nie chciało mu przejść przez gardło.
- Dobrze, ale co z tego? Usłyszałeś coś ciekawego, co jest na tyle ważne, że nie dajesz mi pójść spać?
- Oni... - Jimin nawet nie wiedział jak miał to ubrać w słowa. - Oni rozmawiali ze sobą tak, jakby... jakby ze sobą byli! - powiedział zmieszany. - A potem jeszcze Jungkook przytulił Taehyunga i pocałował go w policzek. Oni chyba są ze sobą... są parą! - Jimin nie mógł uwierzyć, że wreszcie to wydusił, ale czuł się teraz trochę lepiej. 
Suga popatrzył na niego chwilę dziwnym wzrokiem. Jimin nie potrafił określić co on oznaczał. Wydawało mu się, że starszy chłopak również w to nie dowierzał, ale okazało się inaczej.
Suga parsknął śmiechem, a Jimin zrobił wielkie oczy. Jak on mógł się tak zachowywać, kiedy chodziło o coś tak poważnego!
- Mówisz, że pocałował go w policzek? - zapytał w końcu, wyglądając na ani trochę nie przejętego tym faktem, natomiast bardzo rozbawionego z jakiegoś powodu.
- Tak, widziałem to! - potwierdził Jimin z przejęciem.
Wtedy stało się coś, czego w życiu się nie spodziewał. Suga nagle zbliżył się do niego, tak bardzo, że czuł jego zapach. Popatrzył mu się prosto w oczy, ale Jimin opuścił wzrok i spuścił głowę. Poczuł, jak jego twarz robi się czerwona, a jego serce bije jak szalone. Jednocześnie chciał uciec, ale równie mocno pragnął zostać tutaj, tak blisko hyunga. 
Suga dłonią delikatnie uniósł jego twarz i wpił się w jego usta. Zaskoczony Jimin otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale odwzajemnił pocałunek. Po chwili Suga odsunął się od niego, a Jimin nie bardzo wiedział co się wokół działo. Cały świat jakby zaczął mu wirować. Czyste szaleństwo! Dopiero po chwili wszystko do niego dotarło i zdał sobie sprawę z tego, że Suga patrzy się na niego rozbawionym wzrokiem.
- Yyy... Hyung? - tylko tyle zdołał wydusić.
- O co chodzi? - starszy zapytał, jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Jiminn poczuł się totalnie zdezorientowany.
- Ty... pocałowałeś mnie! - zawołał oskarżycielskim tonem.
- No tak – odpowiedział beztrosko, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- A-ale czemu? Nic nie rozumiem... - Jimin miał mętlik w głowie. Nie wiedział, czy Yoongi przypadkiem sobie z niego właśnie nie zażartował, skoro wciąż uśmiechał się tak i śmiał.
Suga westchnął.
- Teraz przynajmniej nie będziesz przejmował się Kookiem i V. W końcu my poszliśmy o krok dalej – zachichotał.
- Ale...
- Jimin, idę spać, więc...
- Hyung! A-ale t-ty... ty lubisz mnie? - wymamrotał.
- Tak idioto. A teraz daj mi pójść spać w spokoju.
Jimin nie odezwał się już, ale z wielkimi rumieńcami na twarzy i z szerokim uśmiechem wpatrywał się w Sugę, kiedy ten szedł do pokoju, który dzielił z Kookiem i V, by położyć się w jego łóżku. Yoongi miał rację. Jimin już ani przez chwilę nie pomyślał o tamtej dwójce. Miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. 

Trzy godziny później, Jimin siedział przy stole wraz innymi i czekał. Na co? Oczywiście na śniadanie, które przygotowywał Jin. Rap Monster właśnie pomagał mu przynosić półmiski na stół. Jako jedyny podjął się tego zadania w obawie, że w inny wypadku poczekają sobie na śniadanie jeszcze długo.
Jimin nie odzywał się do nikogo, ale jak na razie nie wydało się to jeszcze nikomu podejrzane. Każdy o tej porze dopiero wybudzał się ze snu. Jedynie Suga patrzył na chłopaka i uśmiechał się ukradkiem.
Gdy przygotowania się skończyły i wszyscy siedzieli już razem, Suga postanowił pomóc Jiminowi i dowiedzieć się, czy jego podejrzenia co do chłopaków były słuszne.
- Kookie – zaczął, a chłopak spojrzał na niego coś przeżuwając – czy ty i Taehyng jesteście parą?
Wszyscy zdezorientowani spojrzeli na Sugę, a później to na Jungkooka, to na V. Rap Mon z wrażenia aż zakrztusił się i J-Hope siedzący obok musiał mu pomóc. V zaczął nerwowo patrzeć na maknae, a jego wzrok wydawał się spanikowany jak nigdy.
- Nie, a czemu pytasz? - Jungkook uśmiechnął się szeroko do hyunga.
- Jimin mówił, że widział, jak się obściskiwaliście – oznajmił tamten obojętnie. Teraz spojrzenia wszystkich przeniosły się na Jimina.
- Nieprawda! - wybuchnął nagle przerażony V, który już nie mógł tego słuchać. Czuł, że natychmiast musiał wyprowadzić wszystkich z tego błędu. - To nie tak! Wcale się nie obściskiwaliśmy i wcale nie jesteśmy parą! - krzyczał wyraźnie spanikowany. - Jungkook, powiedz im wreszcie, albo ja to zrobię!
- No przecież mówię, że nic a nic nas nie łączy – Jungkook wydawał się nad wyraz spokojny, gdy to mówił.
- A-ale ja widziałem was! I słyszałem jak do siebie mówiliście - zaprotestował Jimin. Przecież mu się to nie przyśniło. A może jednak?
Jungkook wybuchnął głośnym śmiechem, a z jego oczu aż popłynęły łzy. W końcu jednak uspokoił się, ale na jego twarzy wciąż gościł szeroki uśmiech.
- Wiem... i właśnie dlatego to zrobiłem – przyznał się. - Nieładnie podsłuchiwać! - pouczył swojego hyunga.
- Dobrze, dobrze, ale nie zapominaj się Kookie – ostrzegł go Suga i pogroził mu palcem. - A jak wytłumaczysz to, o czym rozmawialiście?
- Jungkook, powiedz im wreszcie! - zawołał Taehyung błagalnym głosem. Wciąż wyglądał na spanikowanego. - Mówiłem, że dawno powinniśmy to zrobić! Mówiłem! To nie moja wina! - Nie wytrzymał i wybiegł.
- Co się dzieje z V? Czemu wygląda jakby ktoś miał go wyrzucić przez okno? Czemu jest taki przestraszony? - pytał Rap Mon, który denerwował się, bo chciał tylko w spokoju się najeść, a te bachory taką szopkę mu tu odstawiały. - Kookie, przyznawaj się, co znowu wykombinowałeś!
- No dobrze... - westchnął maknae. - Chyba nie mam wyjścia...
- No mów wreszcie! - pospieszał go Jin. Męczyła go już ta sytuacja. 
- Chodzi o to, że... - Jungkook wziął głęboki oddech. - Zawsze jest taka kolejka do łazienki wieczorem. - Wszyscy spojrzeli na Jungkooka, jakby gadał od rzeczy, bo nie wiedzieli do czego zmierza. - A kilka tygodni temu menadżer hyung powiedział nam, że jeśli chcemy, to możemy korzystać z łazienki, w jego mieszkaniu obok. Wtedy pomyślałem, że to zabawnie patrzeć jak wszyscy walczą o to, żeby móc skorzystać z niej pierwszemu. I powiedziałem V, żeby przez jakiś czas nic wam nie mówił. To wszystko - uśmiechnął się jeszcze do nich niewinnie, po czym zaczął jeść, nie przejmując się już więcej. 
- Co?! Jak mogłeś! My tu się męczymy... - krzyczał wściekły Jimin. Złość sprawiła, że wreszcie wyszedł ze stanu apatii.
- Czekaj – uciszył go Suga. Jimin natychmiast zamilkł i zarumienił się. - Ale jak udało ci się przekonać V żeby milczał? I dlaczego był taki przerażony? Dlaczego tak panikował?
- No... - Jungkookowi zszedł uśmiech z twarzy i zaczął się coraz bardziej denerwować – Powiedziałem mu, że jak piśnie chociaż słowo, to wyjawię wszystkim jego tajemnicę... - przyznał się, a gdy to zrobił, jego twarz przybrała wyraz totalnego idioty. Nie trwało to długo, bo gdy zobaczył minę J-Hopea natychmiast zamienił się w potulnego baranka.
- Szantażowałeś mojego Tae?! No nie wierzę! - J-Hope wrzasnął i rzuciłby się z pięściami na Kookiego, gdyby Jin go nie powstrzymał w ostatnim momencie.
W tej chwili w drzwiach stanął V. Miał rozczochrane włosy, a w oczach błyszczały mu łzy.
- J-Hope hyung, nienawidzisz mnie teraz? - zapytał załamanym głosem. Sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał wybuchnąć głośnym płaczem. Jednak nie zrobił tego.
- Oczywiście, że nie – zaprzeczył stanowczo. - Dlaczego miałbym cię nienawidzić przez tego idiotę?
Taehyng uśmiechnął się lekko, słysząc co właśnie powiedział J-Hope. V miał teraz minę totalnego desperata. Wyglądał, jakby było mu już wszystko jedno, a po wypowiedzeniu następnych słów, mógł równie dobrze umrzeć natychmiast, tam gdzie stał. 
- J-Hope hyung, bo ja... lubię cię.

Chłopak, do którego te słowa były skierowane, wstał od stołu i ruszył w kierunku Taehyunga z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tamten stał tylko i patrzył, czekając na to, co miało się wydarzyć. J-Hope podszedł do niego, złapał go za rękę i wyprowadził stamtąd. V posłusznie poszedł za nim, nawet przez moment nie protestując.
Wszyscy przyglądali się im, dopóki nie opuścili pomieszczenia. Byli spokojni, wiedząc, co teraz miało nastąpić. Czwórka hynngów popatrzyła jeszcze na siebie porozumiewawczo, tylko czekając, by wymyślić odpowiednią karę dla ich młodszego kolegi, który z całą pewnością zasłużył na nią, wprowadzając taki zamęt i okłamując ich.
Taehynga z kolei czekała długa rozmowa. Ale nie musiał się niczego obawiać. J-Hope miał mu do przekazania bardzo dobre wieści, które z pewnością sprawią, że uśmiech jeszcze przez długi czas nie zniknie z twarzy chłopaka. 

THE END?
Tym razem mam dla Was fanfik z BTS w roli głównej. Napisałam go już daaawno temu, odrobinę poprawiłam i dodałam. Jest trochę głupiutki, może nawet bardziej niż trochę, ale takie też od czasu do czasu lubię stworzyć. Tak dla odprężenia :) 
Poza tym, zastanawiałam się, czy nie zająć się też tłumaczeniem fanfików. Może w najbliższym czasie spróbuję, choć nie wiem, jak mi to wyjdzie :)

1 sierpnia 2015

[Miniaturka] Na tropie cycków

Typ: Miniaturka
Tytuł: Na tropie cycków
Fanfiction: Kuroko no Basket
Pairing: AoKise
Uwagi: brak
- W ogóle mnie nie słuchasz! Aominecchi, mam jeszcze tylko dwie godziny i muszę iść na sesję. Może byś ze mną porozmawiał? - Kise produkował się już od dobrej godziny, ale wszystkie jego prośby spływały po Aomine niczym deszcz po szybie.
Zero reakcji.
- Aominecchi... Chociaż spójrz na mnie! Czuję się taki niekochany! 
Było wczesne, sobotnie południe. Na dworze panował upał, a powietrze było duszne i gorące. 
Aomine właśnie czytał swoją nową gazetkę leżąc na łóżku, a Kise kręcił się na krześle obrotowym, gadając jak katarynka. Tamten jednak w ogóle go nie słuchał, wpuszczając jego słowa jednym, a wypuszczając drugim uchem i blondyn zaczynał się już nudzić. Podjął więc ciężką walkę, myśląc, że może podstępem zwycięży ze świerszczykiem.
- Aominecchi... mogę zobaczyć twoją gazetkę? - zapytał ostrożnie, starając się, by jego chłopak nie domyślił się podstępu. 
- Nie, bo czytam - odpowiedź ta była szybka i jasna. Aomine nie miał zamiaru rezygnować ze swojej gazetki, którą zdobył poświęcając się i wstając z samego rana, by ją kupić. Było to w końcu wydanie specjalne. 
- Ale Aominecchi...
- Spieprzaj - Nie miał litości, nawet jeśli Kise był jego chłopakiem. W końcu należało ustalić sobie jakieś priorytety...
- Ale proszę cię! Aominecchi! - mówił słodkim głosikiem, ale tamtego to w ogóle nie ruszało.
- Powiedziałem nie! Cicho siedź, do cholery! - w końcu zdenerwował się. Czy Kise nie potrafił zrozumieć, że nie chciał, by mu w tej chwili przeszkadzano?
- Ty to jednak jesteś... - Blondyn zrobił obrażoną minę, wydymając lekko policzki. Wyglądał teraz naprawdę zabawnie. 
- …
- ...okrutny jesteś! - dodał, widząc, że Aomine go olał.
- …
- Tylko na chwilę! No nie bądź taki! - Zdając sobie sprawę, że obrażanie się nic nie dało, podjął dalszą walkę.
- Ciebie i tak cycki nie interesują – stwierdził błyskotliwie Aomine, na co blondyn naburmuszył się.
- A skąd wiesz? - zapytał, krzyżując ręce na piersi i patrząc na chłopaka wyzywająco.
- Czy ja o czymś nie wiem? - Aomine nagle raczył spojrzeć na blondyna znad gazetki, w dodatku bardzo podejrzliwie. Ale zaraz jakby go olśniło.
- Ale o czym? - dopytywał się Kise. 
- Jesteś modelką, nie? - zapytał, szczerząc się. 
- Modelem - poprawił go Kise natychmiast. - I nie...
- Mniejsza - przerwał mu, przy okazji machając ręką, by się uciszył. - Kise, często widzisz gołe baby? 
- CO?! - Ryota wstał z krzesła i z szeroko otwartymi oczami, gapił się w swojego chłopaka. 
- No, tam, na tych twoich sesyjkach - wyjaśnił tamten zaraz. 
- Nie pozuję nago... - bąknął blondyn, nie wiedząc, co zboczonego znowu pomyślał sobie Aomine.
- Ale są tam jakieś baby, nie? - pytał, nie odpuszczając. Musiał brnąć dalej, skoro już zaczął ten temat. Trzeba było jakoś wydobyć jakoś informacje. 
- No są... wizażystki, kosmetyczki, fryzjerki... -  wyliczał Kise, dotykając przy każdym słowie kolejnego palca. 
- Ale z babami też czasami ci fotki robią - oznajmił rzeczowo Aomine, tonem znawcy, choć nigdy nie przyznawał się do kupowania magazynów, w których zamieszczane były jakieś zdjęcia z jego chłopakiem. 
- Bardzo rzadko... zazwyczaj to do magazynów dla dziewczyn, takich modowych. W większości mam solowe sesje... - blondyn na szczęście nie zauważył, że tamten właśnie przyznał się do czegoś ważnego. 
- Zły trop – wymamrotał Aomine pod nosem, tak, że Kise go nie usłyszał. Zamyślił się.
- Coś mówiłeś? - po raz milionowy dzisiaj pytanie blondyna zostało zignorowane. 
W tym czasie zdążył podejść do łóżka i usiąść na jego brzegu. Patrzył się teraz w zamyślonego Daikiego.- A dlaczego w ogóle o to pytasz? Jesteś zazdrosny? - odezwał się ponownie, gdy tamten podejrzanie długo wpatrzony w ścianę, milczał. Zaniepokoiło go to. Dla Aomine taki stan nie był normalny...
- Kise. Zawsze jak gdzieś razem idziemy, te twoje faneczki zaraz cię otaczają – odezwał się tamten w końcu z szatańskim uśmiechem.
- No tak. To trochę denerwujące, ale w końcu to moje fanki, więc...
- I chcą twój autograf. Albo zdjęcie z tobą! - zawołał triumfalnie Daiki. 
- Zazwyczaj wystarczy autogrf... Ale czemu-
- Idę dzisiaj z tobą na tę sesyjkę - poinformował go w końcu Aomine, wchodząc mu w słowo, a Kise nie było więcej potrzeba do szczęścia, więc nie drążył tematu. 
- Aominecchi! - zawołał rozradowany chłopak i rzucił się na swojego ukochanego. - Jesteś o mnie zazdrosny! Czyli jednak mnie kochasz! Masz zamiar mnie przed nimi bronić?
- Tak, tak Kise. Oczywiście... - mówił, odkładając gazetkę na bok, by się nie pogniotła i obejmując swojego chłopaka w pasie.


Dwie godziny później przed hotelem, w którym miała odbyć się sesja Kise Ryoty, działo się coś dziwnego. I nie był to wcale fakt, że tłum podekscytowanych dziewczyn czekał przed wejściem, polując na swojego idola. Dosyć niecodziennym widokiem było natomiast, że tłum ten skupił się wokół tajemniczego mężczyzny w ciemnych okularach. 
- Drogie panie, nie wszystkie naraz. Każda będzie miała okazję się zapisać - mówił nieznajomy, starając się zapanować nad sytuacją.
- Naprawdę Kise-san o to prosił?
- I dostaniemy autograf?
- Będziemy mogły z nim porozmawiać?
- Dostaniemy jego zdjęcia pod prysznicem? - dziewczyny obsypywały go pytaniami, przekrzykując się.
- Oczywiście. Tylko najpierw wiecie co macie zrobić...

Parę minut później podejrzany mężczyzna w okularach, przeszedł wreszcie do realizacji swojego niecnego planu. Biedne, ufne, niczego nie spodziewające się dziewczyny, słuchały go bez mrugnięcia okiem.
- A teraz panie, które się zapisały, niech podejdą tu, tak, tak, bardzo dobrze. I podniosą bluzki do góry, zrobimy zdjęcie dla pana Kise...

Kilka godzin później, kiedy mężczyzna gdzieś się zmył i nie wyglądało na to, by miał zamiar spełnić swoje obietnice fanki Kise Ryoty zaczęły się niepokoić. Lecz gdy uświadomiły sobie, że zostały oszukane, w ich oczach dało się wyczuć żądzę mordu. Musiały tylko odnaleźć swój cel, jednak poszukiwania nie przynosiły efektów. To tylko bardziej je nakręcało. Czując wstyd, że tak dały się nabrać, miały zamiar zemścić się na mężczyźnie i to w bardzo okrutny sposób. 
- Gdzie on jest? Widziałyście go?
- Miał nam załatwić spotkanie z Kise-sanem!
- I autografy!
- Szukałyśmy wszędzie. Nigdzie go nie ma a Kise-san już chyba poszedł!
- Zwiał?
- Nie ma go!
- Oszukał nas!!!
Tłum rozczarowanych i żądnych krwi dziewczyn malał z każdą godziną, aż wreszcie rozproszył się na dobre.


Wczesnym, upalnym, niedzielnym popołudniem, Aomine jak zwykle leżał na swoim łóżku, odpoczywając. Towarzyszył mu Kise, który miał dziś wolne i niestety przywlókł się znów do niego. Niestety - bo Aomine miał w tym momencie ciekawsze zajęcie, a chłopak tylko gderał mu nad uchem, nie dając w spokoju nacieszyć się swoją zdobyczą.
- Aominecchi... Ty mnie nie kochasz! Nie gap się ciągle na jakieś zdjęcie, popatrz się na mnie! Aominecchi! No, spójrz tutaj! Aominecchi! A tak w ogóle co to za zdjęcie, pokaż! Aominecchi! 
Aomine tym razem w jeszcze większym stopniu nie miał zamiaru spełniać jego prośby. Nie chciał się nimi z nikim dzielić, nawet ze swoim chłopakiem. A może przede wszystkim z nim? W końcu by je zdobyć zaryzykował życiem!
- Cicho siedź - mruknął do chłopaka, uśmiechając się pod nosem do zdjęcia.

THE END
Tę miniaturkę stworzyłam bardzo dawno temu, teraz tylko trochę ją poprawiając. Nie jest zbyt ambitna czy nawet dobra, ale na rozgrzewkę niech będzie :)

31 lipca 2015

[One-shot] Za każdym razem, gdy próbuję

Typ: One-shot
Tytuł: Za każdym razem, gdy próbuję
Fanfiction: EXO
Pairing: SeKai
Uwagi: brak
Za każdym razem, gdy próbuję się do ciebie zbliżyć...
...odtrącasz mnie.

Podszedłem szybko, starając się dogonić cię nim wyjdziesz ze szkoły. Wiedziałem, że na zewnątrz już czekają twoi przyjaciele. Nie byłbym mile widziany, więc musiałem się spieszyć. Oni nigdy nie przepadali za mną, a po tym co zaszło, otwarcie już wyrażali swoją niechęć. Wcześniej ostrzegali cię, ale nie posłuchałeś. Proszę, nie słuchaj ich i tym razem, myślałem.
- Sehun, zaczekaj! - zawołałem, gdy schodziłeś po schodach na parter. Biegłem już, by jak najszybciej znaleźć się koło ciebie.
- Proszę, porozmawiajmy - powiedziałem, gdy nie odezwałeś się do mnie.
- Nie mamy o czym - rzuciłeś oschle, jednak ja nie dawałem za wygraną.
- Proszę, to zajmie tylko chwilę. Daj mi minutę - niemal błagałem, pokonując ostatni stopień.
Byłem teraz o krok za tobą... tak blisko, ale wciąż za daleko, by cię dosięgnąć.
Zatrzymałeś się i spojrzałeś na mnie wściekle.
- Nie, zostaw mnie Kai. Nie będę z tobą gadał. To koniec, zrozum to wreszcie i daj mi spokój!
Czyżby miało pozostać już tak na zawsze?

Za każdym razem, gdy patrzę na ciebie...
...unikasz mojego wzroku.

Przerwa mijała spokojnie, dopóki nie zauważyłem cię na korytarzu. Stałeś kilka metrów dalej, ze swoimi znajomymi. Rozmawiałeś. Nie wiedziałem o czym. Z tej odległości nie było szans usłyszeć czegokolwiek.
Nagle cała wasza paczka wybuchnęła śmiechem. Ty również. Co was tak rozbawiło?
Śmiałeś się głośno. Śmiały się nawet twoje oczy, co mogłem zauważyć, gdy popatrzyłeś w moim kierunku.
Spostrzegłeś mnie. Na moment nasze spojrzenia skrzyżowały się. Nie było może tak jak kiedyś, ale w tej jednej chwili znów przypomniałem sobie jak szczęśliwi byliśmy.
Dlaczego, gdy pośpiesznie odwróciłeś wzrok, twój uśmiech zniknął?

Za każdym razem, gdy słyszę twój głos...
...tak bardzo mi wstyd.

Wf miał być kolejną lekcją, którą miałem spędzić razem z tobą. Jak to dobrze, że byliśmy w jednej klasie. Przynajmniej przez to mogłem oglądać cię niemal codziennie.
Przebierałem się w strój sportowy, tak jaki i reszta. Stałeś dokładnie na drugim końcu szatni. Obserwowałem cię, gdy ściągałem koszulę i zakładałem na jej miejsce t-shirt z logiem szkoły.
- ...mamy grać w kosza? - oburzył się twój przyjaciel. - Czy ten facet już oszalał? Przecież ostatnio jeszcze obiecał nam, że zagramy w siatkę!
- Kosz czy siatka, co za różnica - odparłeś na to. Twój głos brzmiał tak spokojnie. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy mówiłeś mi, że między nami koniec.
W tamtej chwili znów przypomniałem sobie wszystko.

- Zostań, proszę. Daj mi jeszcze jedną szansę - mówiłem, starając się powstrzymać od zasłonięcia drzwi własnym ciałem, byś nie mógł wyjść.
- To nie ma sensu - mówiłeś bez żadnych emocji. - Widocznie do siebie nie pasujemy. Potrzebujesz kogoś innego Kai, nie mnie. Tamten chłopak... z nim... nie, nie ważne już. To koniec. Żegnaj. - Wyszedłeś wtedy, nawet nie trzaskając drzwiami. Aż tak bardzo byłem ci już wtedy obojętny?
Jeszcze długo wpatrywałem się w miejsce, w którym przed chwilą stałeś. Wyrzucałem sobie wszystko, po raz setny ubolewając nad własną głupotą.
Gdybym tylko wtedy tego nie zrobił, wszystko byłoby jak dawniej, prawda? Gdybym tylko nie zdradził cię z nim...

Za każdym razem, gdy widzę cię w moich snach...
...jesteś niedostępny.

Szklana ściana, a za nią ty. Siedzisz sobie wygodnie na kanapie, oglądając jakiś film. Pewnie komedię. Zawsze uwielbiałeś je. Zwłaszcza podczas szarych, jesiennych wieczorów lubiłeś włączyć jakąś, by choć na moment poprawić sobie humor.
Wyglądasz tak, jak zapamiętałem cię, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Miałeś wtedy jeszcze te okropne, bardzo krótko przystrzyżone włosy, które ani trochę do ciebie nie pasowały. A mimo to, podobałeś mi się.
Widzę drzwi. Szklane, jak cała reszta. Podchodzę do nich, mając wrażenie, że moje stopy nie dotykają podłogi. Czuję się, jakbym unosił się parę centymetrów nad nią. Ale to nie ważne, skoro wciąż mogę przeć do przodu.
Kładę dłoń na zimnej, przezroczystej klamce. Chcę na nią nacisnąć, ale gdy to robię, odkrusza się, pozostając w mojej dłoni. Upuszczam ją na podłogę, a wtedy rozbija się na miliony kawałków.
Popycham drzwi, ale to nic nie daje. Napieram na nie mocniej, ale efekt jest taki sam. Próbuję rzucić się na nie, by je wyważyć, lecz to także nic nie daje.
Decyduję się rozbić je. Rozglądam się wokół, ale tutaj gdzie jestem, nie ma nic prócz szklanych ścian i sufitu. Jestem uwięziony jak w klatce.
Zdesperowany rzucam się na drzwi, mając nadzieję, że wreszcie odpuszczą. Wreszcie rozbiją się lub otworzą. Krzyczę do ciebie, mając nadzieję, że usłyszysz i wpuścisz mnie. Ale moje starania nie przynoszą rezultatów.
Jesteś po drugiej stronie szklanej ściany. Na twojej twarzy maluje się piękny uśmiech.
Tak bardzo chciałbym dołączyć do ciebie. Usiąść obok, przytulić się i obejrzeć tę głupią komedię razem z tobą.
Ale to już niemożliwe. Nawet w mych snach.

Za każdym razem, gdy widzę cię z kimś innym...
...żałuję, że to zrobiłem.

Siedziałem w fastfoodzie, do którego zawsze przychodziliśmy po sobotnich treningach. Lubiłeś, będąc zmęczony ćwiczeniami i potwornie głodny, wypić wspólnie colę i zjeść frytki, których porcja zawsze była dla ciebie za duża, więc dzieliłeś się nią ze mną. Odpoczywaliśmy tutaj w drodze do domów, choć we wnętrzu zawsze unosił się nieprzyjemny zapach smażonego oleju, który później osiadał na ubraniach. Nie przesadzało ci to ani trochę. Mi również, skoro mogłem spędzić z tobą trochę więcej czasu.
Tego dnia usiadłem w stoliku na samym końcu sali, w kącie, pod oknem. Nasze miejsce było zajęte, więc nie miałem wyboru.
Nie spodziewałem się, że spotkam tu ciebie. Gdyby tak było, pewnie przygotowałbym się lepiej.
Wszedłeś i od razu zauważyłem, że nie byłeś sam. Towarzyszył ci chłopak, którego nie znałem. Nie kojarzyłem go nawet z widzenia. Kim był?
Z niechęcią przyznałem, że był przystojny, a ty patrzyłeś na niego w ten sposób... w ten sposób, w jaki patrzyłeś na mnie, gdy jeszcze byliśmy razem. Wyglądałeś tak, jakbyś lubił spędzać czas w jego towarzystwie. Jakby to, że był tu z tobą sprawiało ci przyjemność.
Nie zobaczyłeś mnie, bo zbyt zajęty byłeś rozmową z nim. To, że zazdrość zżerała mnie, to mało powiedziane.
Poczułem, że tęsknię za tobą coraz bardziej. Że widząc cię, ta tęsknota się pogłębia.
Ten chłopak nic dla mnie nie znaczył! Czemu nie mogłeś tego zrozumieć? Czemu nie dałeś mi kolejnej szansy, skoro tak bardzo cię kochałem? Przecież szczerze żałowałem. Żałowałem tak bardzo, że zrobiłbym wszystko, bylebyś tylko został ze mną. Pragnąłem zrobić co tylko zechciałbyś, by znowu być z tobą. Przepraszałem miliony razy, próbowałem naprawić ten błąd, ale ty byłeś nieugięty.
Dlaczego nie potrafiłeś mnie wybaczyć? Czyżbyś nie kochał mnie tak mocno, jak ja ciebie?

Za każdym razem, gdy staram się przekonać cię do powrotu...
...ty nie chcesz słuchać.

Odebrałeś. Po trzech miesiącach odrzucania połączeń ode mnie, wreszcie odebrałeś. Nie, żebym wydzwaniał do ciebie bez przerwy jak jakiś wariat. Wiedziałem, że gdybym to robił, tylko zraziłbyś się. Ale to i tak mnie zaskoczyło. Cudem było, że do tej pory nie zablokowałeś mojego numeru. Może to był jakiś znak? Może jeszcze czułeś coś do mnie, chociaż nie chciałeś tego przyznać?
- Sehun, to ty? - zapytałem, próbując się upewnić.
- Tak - odparłeś obojętnie, po czym spytałeś, pewnie spodziewając się, jaką będę miał dla ciebie odpowiedź. - Czego chcesz?
- Chciałbym, żebyś wrócił... żeby wszystko było jak dawniej.
- Wiesz, że to niemożliwe.
- To możliwe. Musimy po prostu spróbować jeszcze raz. Zobaczysz, wszystko się...
- Nie! - powiedziałeś głośno. - Nigdy więcej nie dzwoń do mnie, zrozumiałeś? Mam tego dosyć! Nie wrócę do ciebie i to się nie zmieni, więc nie pytaj mnie o to znowu!
- Ale Sehun, kocham cię... - Te słowa wypowiedziałem już wyłącznie do siebie, bo rozłączyłeś się chwilę wcześniej.
Miałem nie pytać cię o to znowu? Jak niby miałbym to zrobić, kiedy wciąż nie potrafię zapomnieć o tobie? Nie umiem zabić uczucia, jakie żywię do ciebie. Jest zbyt silne, Sehun. Kocham cię za mocno...

Za każdym razem, gdy usiłuję przeprosić...
...śmiejesz mi się w twarz.

Przyszedłem do twojego domu, mając nadzieję, że zastanę cię w nim. Chciałem raz jeszcze spróbować wybłagać u ciebie kolejną szansę. Nie miałem zamiaru poddawać się tak łatwo. Uczucia, jakie żywiłem do ciebie, kazały mi walczyć. Musiałem słuchać ich, inaczej zwariowałbym. Kochałem cię tak mocno, że nie potrafiłem już myśleć o niczym innym. Ciągle siedziałeś w mojej głowie Sehun. Nawet po ta długim czasie nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Musiałem coś zrobić, żebyś wreszcie zrozumiał, że też mnie kochasz. I że najlepiej będzie, jeśli znowu zostaniemy parą.
Wcisnąłem dzwonek i czekałem. Drzwi otworzyły się po jakimś czasie. Ujrzałem w nich ciebie, co było najważniejsze.
- Cześć - przywitałem się. Nie oczekiwałem, że wpuścisz mnie do środka, więc nie rozczarowałem się tym, że tego nie zrobiłeś.
- Jeszcze ci się nie znudziło, Kai? - zapytałeś zamiast chociaż powitać mnie jednym słowem. - Czego chcesz? Jak znów przyszedłeś po to, żeby...
- Proszę, wysłuchaj mnie - przerwałem ci, a ty popatrzyłeś na mnie znudzonym spojrzeniem, co uznałem za zgodę na wysłuchanie tego, co miałem ci do powiedzenia. - Sehun, przyszedłem, żeby przeprosić cię. Wiem, że robiłem już to nie raz, ale znów błagam cię, wybacz mi. To moja wina. To ja zdradziłem cię i nie masz pojęcia jak bardzo tego żałuję. To był największy błąd w moim życiu i bardzo szybko sobie to uświadomiłem. Tylko ty liczysz się dla mnie i zawsze liczyłeś. On to było tylko... byłem idiotą! Kompletnym głupkiem, że to zrobiłem i naprawdę, codziennie, każdego dnia wyrzucam sobie, że mu uległem! Nie powinienem tego robić, powinienem być ci wierny. Nigdy więcej nie zdradziłbym cię, bo teraz wiem, jak ważny dla mnie jesteś. Najważniejszy. Ty jedyny dla mnie istniejesz. Przysięgam, że kocham cię. Kocham cię tak bardzo, że nie potrafię zapomnieć o tobie. Nie potrafię...
- Dobra, skończ... - przerwałem, gdy usłyszałem twój głośny, niepohamowany śmiech, który aż niósł się w powietrzu. Może to dlatego, że był już wieczór?
- Posłuchaj - powiedziałeś, gdy wreszcie uspokoiłeś się. - Już ci mówiłem, że nic z tego nie będzie. Nie chcę cię znać, a ty nie potrafisz się odczepić - znów zaśmiałeś się, tym razem krótko. - Ale muszę przyznać, że gadane to ty masz. Spieprzaj.
Zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem. Rozmowa była zakończona. Znów mi się nie udało. Odniosłem kolejną porażkę, ale nie przejąłem się tym. Odwróciłem się i poszedłem w stronę furtki, po czym wyszedłem na ulicę. Skierowałem się prosto do mojego domu, zupełnie nie zwracając uwagi na mijanych ludzi.
Nie pierwszy raz i pewnie nie po raz ostatni odrzuciłeś moje przeprosiny. Ale co z tego? Walka wymagała poświęceń, musiałem jeszcze bardziej się postarać. Musiałem...


Nie ma już szansy dla nas. "My", to słowo już nie istnieje dla ciebie. Nie w związku ze mną. Za każdym razem, gdy próbuję, odrzucasz  mnie, jak gdybym już nic dla ciebie nie znaczył. Boli mnie twoja obojętność. Cierpię, widząc cię z innymi i nie mogąc się zbliżyć do ciebie. Ale to zbyt trudne do zaakceptowania.
Nie, nie potrafię się z tym pogodzić. Nigdy nie będę umiał!
Wciąż próbuję. Czuję, że jeszcze kiedyś będziemy razem, nawet jeśli teraz wydaje się to niemożliwe. Wiem, że wciąż kochasz mnie. Muszę tylko poczekać, byś zrozumiał, jak bardzo brakuje ci mnie...

THE END
Swoją przygodę z tym blogiem postanowiłam rozpocząć od krótkiego one-shota. Lecz niebawem mam zamiar wystartować z trochę dłuższą historią. Muszę jeszcze tylko dopracować parę rzeczy :)
Witam wszystkich, którzy tutaj trafili. Mam nadzieję, że moje twory spodobają się wam. Zapraszam wkrótce, na kolejne opowiadania :)